Pandemia przyspiesza cyfryzację biznesu, edukacji, administracji publicznej, opieki zdrowotnej. Korzystanie z technologii wymaga jednak pewnych umiejętności, a także dostępu do odpowiedniej infrastruktury.
Pandemia Covid-19 spowodowała zwiększone zapotrzebowanie na technologię. Mnóstwo ludzi zostało oddelegowanych do pracy w domu. Do zdalnej nauki ruszyli studenci i uczniowie, a zakupy i czynności urzędowe przeniosły się do sieci. Wszystko wskazuje na to, że także po kryzysie cyfrowe usługi i e-edukacja będą bardziej powszechne. Jednak warto zauważyć, że aby z nich korzystać potrzebne są umiejętności, sprzęt i możliwość korzystania z Internetu. A z cyfrowym zapleczem nie jest najlepiej. W rankingu Digital Economy and Society Index 2019 opublikowanym przez Komisję Europejską Polska pod względem cyfryzacji zajmuje dopiero 25. miejsce na 28 krajów. Ranking ten uwzględnia m.in. łączność, kapitał ludzki, w tym kompetencje cyfrowe, wykorzystanie Internetu, integrację technologii i e-usługi publiczne. Czy Covid-19 spowoduje, że podskoczymy kilka miejsc w górę?
W blasku i w cieniu zdalnej edukacji
Przed ogłoszeniem pandemii polska szkoła w bardzo ograniczonym zakresie korzystała ze zdalnej edukacji i nagle okazało się, że nie ma innego wyjścia i od 25 marca taki model nauczania stał się faktem. Uczniowie otrzymywali listę zadań i materiały przez Librusa lub Vulkana, dwa najpopularniejsze dzienniki elektroniczne. Ministerstwo Cyfryzacji w celu wsparcia nauczycieli uruchomiło gov.pl/zdalne lekcje, platformę dostosowaną do realizowanej w szkołach podstawy programowej. Zbierane są tam ogólnodostępne materiały z sieci, zarówno z dużych projektów, takich jak epodręczniki.pl czy scholaris.pl, jak również z mniejszych platform, na przykład z lekcjewsieci.pl. Z platformy MEN epodreczniki.pl w okresie od 11 marca do 8 kwietnia br. korzystało 460 tys. użytkowników generując dziennie ponad 2 mln odsłon. Narzędzia do zdalnej nauki jak widać są, ale jest jeden problem. Żeby uczyć się online potrzebny jest sprzęt komputerowy, a tym nie wszyscy uczniowie dysponują. Bywa że w domu jest kilkoro dzieci i jeden stary laptop. Szacuje się, że w kraju brakuje od 200 do 500 tys. komputerów da uczniów, a według oficjalnych danych Ministerstwa Cyfryzacji 13% gospodarstw domowych wciąż nie posiada dostępu do Internetu. Ponad połowa z nauczycieli pytanych przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli potwierdza, że ma uczniów, którzy nie mogą odbywać lekcji w systemie e-edukacji, więc materialny do nauki dostarczają sąsiedzi albo szkoła wysyła je tradycyjną pocztą. Trudno to nazwać cyfrowym modelem nauczania. Dla wykluczonych cyfrowo powstają oddolne, społeczne inicjatywy jak np. „Uwolnij Złomka” skupiające osoby gotowe oddać na czas epidemii nieużywane laptopy czy komputery stacjonarne, drukarki czy smartfony do zdalnej nauki oraz tych, którzy chętnie je przyjmą. Jak widać nauczanie online wymaga nakładów zarówno na sprzęt jak i na Internet. Wciąż są jeszcze obszary, gdzie żadnego dostępu do Internetu nie ma, w 2018 roku według danych Urząd Komunikacji Elektronicznej takich miejscowości było w Polsce 3568.
Home office i cyfrowe urzędy – przełamanie mentalnych barier
Europejski Indeks Gospodarki Cyfrowej i Społeczeństwa Cyfrowego DESI tylko 12% polskich firm uznał za firmy o wysokim stopniu digitalizacji. Jest szansa, że kryzys epidemiczny nieco zmieni sytuację. Według Raportu “Dojrzałość technologiczna polskich firm” opracowanego w listopadzie 2019 roku przez S&T, HPE i Infor, 29% badanych, zadeklarowało, że profil kompetencyjny personelu i mentalny opór zespołu utrudniają adaptację rozwiązań cyfrowych. Tymczasem pandemia spowodowała, że pracodawcy skierowali do pracy w domu mnóstwo ludzi. Wielu z tych pracowników nie korzystało dotąd z systemów do pracy grupowej, czy wideokonefrencji, a teraz w przyspieszony tempie musieli zyskać nowe umiejętności i przełamać mentalny opór. Może więc pracownicy chętniej będą teraz zdobywać nowe, cyfrowe kompetencje, skoro przekonali się, że nie taki diabeł straszny. Epidemia SARS-CoV-2 może się okazać katalizatorem zmian.
Według Głównego Urzędu Statystycznego. Z usług e-administracji korzystało 40 proc. obywateli (2019 r.), co jest przejawem wzrostu zainteresowania elektroniczną formą kontaktu z administracją publiczną, bowiem w 2018 roku odsetek ten wyniósł 35 proc. Dziś obywatele niemal wyłącznie kontaktują się z urzędami przez Internet. Zatem w 2020 roku odsetek korzystających z e-urzędów znaczcie wzrośnie. Jak ogłosił resort cyfryzacji 3 sierpnia, liczba profili zaufanych (koniecznych do załatwienia urzędowej sprawy przez Internet) wzrosła i założyło go już 7,6 mln osób, z czego przez ostatni miesiąc około 300 tys. W dwa lata liczba ta powiększyła się o ponad pięć milionów.
E-recepta została wdrożona tuż przed pandemią lekarze zaczęli je wystawiać d 8 stycznia 2020 r.. Rządowe Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, w utworzonym przez S&T systemie e-zdrowie zarejestrowało już 200 milionów recept. Nawet ci, którzy nie mieli zaufania do „nowych wynalazków” zobaczyli, jak technologia może ułatwić życie, bo e-recepta okazała się okazała dobrodziejstwem. W leki można było zaopatrzyć się zdalnie, bez narażania zdrowia korzystając z konsultacji lekarskiej online lub telefonicznej.